środa, 30 listopada 2011

Co siedzi w zdjęciu?

Rafał sprowokował mnie do rozważań. Będzie więc troszkę pisania i na koniec kilka zdjęć.
Była mowa o szczerości.
Czy robiąc zdjęcia możemy być szczerzy?
Czy emocje, które mamy w sobie, faktycznie można zawrzeć w zdjęciu?
Czy odbiorca może poczuć je tak, jak my podczas jego robienia?
Gdybym miał być szczery, odpowiedziałbym, na wszystkie pytania przecząco.

Ale musiałbym cofnąć się do chwili robienia zdjęcia.
Dlaczego je robię?
NIE WIEM... :(
Po prostu robię zdjęcia.Nie ma w tych obrazkach moich emocji.
To tylko obrazki.
Jest w nich emocjonalna pustka. Mnóstwo miejsca do wypełnienia.
Bo to tylko obrazki.
Jeśli ktoś widzi w nich coś więcej niż obrazek, to znaczy, że sam to "coś" w niego włożył.
Kiedy?
Oglądając.
Jeśli czujecie czasem coś, oglądając te zdjęcia, to nie są to moje emocje. czujecie coś, co jest w Was. Być może dzięki tym obrazkom udało się Wam TO odnaleźć w sobie.
I wtedy będzie to dla mnie komplement.
I wtedy możecie napisać, że to dobre zdjęcie :)
A ja nie zaprzeczę. Z próżności i zadowolenia :)

Poniżej kilka zdjęć, które dziś wydają mi się nienajgorsze.




poniedziałek, 28 listopada 2011

Jak smakuje sowa?

Zosia i jej makabryczne pomysły.
Oto karteczka, którą Zosia zostawiła naszej sekretarce Beacie :)
Może mało fotograficznie, ale za to przyrodniczo i troszkę makabrycznie....
cóż.... jaki ojciec takie dzieci :D


niedziela, 27 listopada 2011

Nos nad chmury

Mój kuzyn mówi, że nie rozumie, po co włazić na jakąś górę, skoro zaraz trzeba z niej zejść.
Jak mu powiedzieć, że czasami człowiek czuje się tak wyjątkowo, że warto zadać sobie troszkę trudu?

Jak mu wytłumaczyć, że jego hodowanie sukulentów, to dokładnie to samo, co łażenie po górach?

Jak pokazać, co czuje człowiek, który właśnie wystawił nos ponad chmury? :D


Za każdym razem gdy trafiam na inwersję zadaję sobie to samo pytanie.
Robić zdjęcia czy po prostu milczeć i być?


Tym razem trafiło się nam to w Rumunii :)
Nie będę już gadał.
Po prostu popatrzcie :)




Tego dnia zrobiłem sporo zdjęć.
Jeśli chcecie, pokażę następne.


środa, 23 listopada 2011

Groźny Pies Pasterski

Podczas ostatniej naszej wędrówki po Rumunii, Radek, który był tam już wiele razy, ostrzegał nas przed pasterskimi psami. Podczas poprzedniej, letniej podróży Radka psy te potraktowały jego i kolegę dość drastycznie. Goniąc i gryząc. Na szczęście ucierpiał tylko bagaż i torby rowerowe.
Dobrze, że stróże owiec nie rzuciły się do nóg, a do bagaży. 

Nic więc dziwnego, że malownicze stada owieczek fotografowaliśmy tylko z daleka.


Widzieliśmy gromadkę psów, która się szwendała nieopodal. One nas też widziały..... :(


Życie psa pasterskiego musi bywać nudne, bo gdy tylko zauważyły, że na nie patrzymy, skierowały się ku nam.
Troszkę czułem serce w nie swoim miejscu, gdy pierwszy krwiopijca zbliżał się do nas.


Postanowiliśmy jednak udawać głupich i nieświadomych turystów.


No i podziałało! :D
Po chwili mieliśmy całe stado (chyba 11 psiaków) po swojej stronie.


I okazało się, że rumuńskie psy pasterskie uwielbiają polskie cukierki miętowe :)
Być może inne smaki też uwielbiają, ale my tylko miętowe mieliśmy.


I znów się okazało, że nic tak nie jednoczy jak szklanka wódki albo cukierki :)


Psiaki zaprosiły nas do siebie i pozwoliły robić zdjęcia do woli :)



A na koniec, gdy cukierki się skończyły, odprowadziły nas do samochodu i wróciły do swych psich zadań :)


Przez cały czas pasterza nie widzieliśmy, chociaż dymek z jego chatki sugerował, że nie jest ona pusta.

czwartek, 17 listopada 2011

Brzoza

Brzoza, to jeden z najwdzięczniejszych gatunków drzew, który można u nas fotografować. Na moich zdjęciach, pojawia się równie często jak dęby i buki.
To niepozorne drzewko ma w sobie jakiś urok, któremu nie sposób się oprzeć...

Z brzozami jest chyba jest tak, jak z ludźmi? Nie trzeba być wielkim i potężnym, by być interesującym. Po prostu trzeba umieć znaleźć w sobie to "coś" i pozwolić odkryć to innym. :)







czwartek, 10 listopada 2011

Gdzie jest Dracula?

Całkiem niedawno wyskoczyliśmy na zdjęcia w góry.
Było nas czworo.
Nie pisałbym za wiele, ale góry te kojarzyły mi się zawsze z pewną mroczną postacią.
Hrabią, którego imię jednym kojarzy się z czosnkiem i srebrnymi krzyżami, a innym z różowiutkimi tętnicami szyjnymi :)

Jednak Radek, znawca Rumuni, oznajmił nam, że to tylko marketing. Transylwania to równina, a zamek w górach to wymysł filmowców. Prawdziwy zamek Draculi leży na równinach.
Troszkę nas to ośmieliło i pewniej czuliśmy się chodząc po zamglonych górach. :)

Postanowiliśmy jednak szukać śladów obecności wampira, który ponoć czasem w Karpatach przebywa....


czasem mieliśmy wrażenie, że jego groźny wzrok nas z góry dotyka......


a może dobrze, że nie spotkaliśmy Jego.
Może wrócilibyśmy inni? Kto wie? :) 


A to zdjęcie nie pasuje do tej opowieści.
Ale lubię je, więc pokazuję :)))


środa, 9 listopada 2011

Mokra robota

Rafał właśnie opisał sytuację, która umknęła już mojej pamięci :)
Rafała blog
oczywiście przesadził troszkę z opisem...
Ale faktycznie, w Zabriskie Point jest coś, co pozwala robić zdjęcia, które długo potem pamiętamy.

Było tam wtedy z dziesięciu fotografów.
Pamiętam straszny wiatr od wschodu i coraz mocniej zacinający deszcz.
Wszyscy odwrócili się plecami, by chronić delikatne powłoki przeciwodblaskowe swych szkieł.
a słońce właśnie chciało zacząć wschodzić, pomyśłałem, że może być ciekawie, gdy swą czerwienią podświetli spadającą wodę....
Pamiętam też pierwsze dwa zdjęcia, na których nie było nić widać prócz koloru i kropel na obiektywie.
I walkę, by zdążyć cokolwiek zrobić nim znów mi zapada w obiektyw.
Po minucie wszystko ucichło. Gdy się odwróciłem spostrzegłem że wszyscy patrzą się na mnie ze zdziwieniem i wyciągają swoje suchutkie aparaty z plecaków. Z mojego ściekała woda....
ale zdjęcia mam tylko ja :))))))



Dzięki Rafale, że przypomniałeś mi o tych zdjęciach.Skończyłyby w szufladzie...
Może nawet wrócę do pisania relacji :)
Na razie jest to piąta część ze stanów.....

czwartek, 3 listopada 2011

Błędy i ich wartość

Jaką wartość mogą mieć błędy?
Taką samą, jaką dzieła sztuki.
Są warte dokładnie tyle, ile ktoś za nie zapłacił.

A czasem może się okazać, że efekt niedorzecznego eksperymentu, opartego na abstrakcyjnych i błędnych założeniach, jest dla nas warty więcej, niż błędy. Bo ich niepopełnienie będzie tylko pustą, niezapisaną kartką.... czekiem bez cyfr ale i bez podpisu.








Zatem róbmy zdjęcia śmiało i nie bójmy się popełniać błędów :)

To pierwsza partia zdjęć z rumuńskich Karpat.