Zdjęcia musi być jak opowieść.
I nie musi być to bajka którą znasz. Opowieść ma dziać się w nas. Zdjęcie ma być do niej tylko kluczem. Ma otwierać bramę do wyobraźni i prowokować do przejścia przez nią.
Czasem całą opowieść można dostrzec w małym źdźble trawy, a czasem wędrując przez wiekową puszczę...
Wyobraź sobie małą mrówkę. Pewnego zimnego poranka obudziła się, po drugiej stronie pola lodowego dostrzegła światło. Światło wydawało się tak pięknie świecić, że zapragnęła go dotknąć.
A mrówki, jak wiecie, wolą działać niż myśleć. Ruszyła od razu. Szła i szła po cienkim lodzie. Była jednak na tyle lekka, że lód nie załamywał się pod nią. I choć jej nóżki coraz bardziej marzły, cieszyła się, bo światło wydawało się coraz jaśniejsze, a mrówce było w nim coraz cieplej.
Małe serce radowało się w niej, bo widziała, że jest coraz bliżej. Jednak gdy doszła do krawędzi, okazało się, jak bardzo się myliła. Światło, do którego szła było tylko odbiciem nieba... Zrozumiała to gdy spojrzała w górę. Między chmurami delikatnie świeciło słońce, przyjemnie ogrzewając jej małe czarne ciałko.
Spojrzała się jeszcze raz w taflę wody, która z daleka tak obiecująco wyglądała i zawróciła na brzeg.
Jednak słonce świeciło coraz bardziej i zaczęło rozpuszczać delikatny lód pod jej stopami. Mrówka musiała kluczyć pomiędzy coraz bardziej rozlewającymi się kółkami wody. I nie mam pojęcia, czy udało jej się dotrzeć do brzegu. Musiałem na chwilę odejść, a gdy wróciłem już jej na lodzie nie znalazłem. Ciekawe czu doszła do brzegu, czy woda ją pochłonęła...
A dziś zastanawiałem się, czy w ogóle widziałem tam mrówkę, czy tylko ją sobie wyobraziłem.