Relacja może jutro, jak dopłyniemy do elektrowni :)
Rano śniadanko.
Ostatnie cywilizowane.
Reszta to wielka niewiadoma...
Tu już nasz ekwipunek. Mamy tego tylko troszkę. Parę drobiazgów. nic niezbędnego :)))
Tu już pierwsze chwile na rzece. Przygoda. Może i tak. Ale nie życzymy nikomu spławiać się pod wiatr. Przed godzinę przepłynęliśmy 150mertów. Padliśmy ze zmęczenia. Nikt z nas nie sądził, że to taka ciężka praca. Tratwa nie pchana przez nas płynęła pod prąd!!! Sama. Perpetum mobile!!!
Po kilku godzinach wiatr się uspokoił. Okazało się, że żegluga bez wiatru jest całkiem łatwa i przyjemna.
Ptaki.
Mało powiedziane
PTAKI!!!
To zdjęcie zrobił Seba. Dzielnie siedział na dachu. Dzielnie pstrykał.
Dzielnie i niedzielnie, bo dziś była niedziela :)
Ktoś musi być kapitanem. Ponoć mówi się, że jest pierwszy po Bogu.
Jakoś dziś tego nie odczułem...
Pierwszy nocleg na rzece.
Po kilku próbach zrobienia ciekawego zdjęcia zaczęło nam odwalać....
Potem odwaliło nam do końca :)
Widzicie napis?
Wbrew pozorom, to ciężka praca. Ja po zrobieniu tego zdjęcia byłem zupełnie spocony.
Dlaczego wynajęliście sobie zamiast tratwy szafę dwudrzwiową? :DDDDDDD
OdpowiedzUsuńI czy te 20 cm wokół tej szafy, to całe miejsce do poruszania się po tratwie?
:DDDDDD
ten mebel na tratwie rzeczywiscie fascynujący... a to podobno kobiety pakują całą szafę jak jadą na wakacje... :D
OdpowiedzUsuńale nic, przynajmniej łamiecie stereotypy ;)
trzymamy kciuki za udana wyprawę :)
kiedy już się zrezygnuje ze zdjęć, niesamowite jest to wrażenie jakim jest nagły chlupot w lesie, całkiem nieopodal i potem oddalający się chlupot... :) czyż nie? ja tak zapamiętałam Biebrzę.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam szalonych Panów z Szafy! Mam nadzieję, że wrócicie po "łosia idealnego" i uraczycie kolejnymi wspaniałymi zdjęciami na blogu //A.