niedziela, 29 marca 2009

Biebrza Trophy - dzień 1

Niestety nie mamy zdjęć ze śniadania. A byłoby co fotografować.
Może nawet lepiej. Ostatnie cywilizowane śniadanie. Nawet zbyt cywilizowane. Pokusa wielka. Smaczności i kalorie :)

Plan na później: dojechać jak najszybciej nad Biebrzę, zwodować kawałek swojej podłogi i płynąć. Po drodze zaliczyć jeszcze sklep z odzieżą i jedzeniem. Coś przecież trzeba jeść…

Biebrza po raz pierwszy
Kilka godzin jazdy i jesteśmy!
Huraaaaa !













Bronek cieszy się, widzi ptaszki! Tysiąc ptaszków...
latające worki roztoczy... i pierze...

Biebrza pięknie wylała tego roku. Tak właśnie będziemy płynąć.
Radość i obawa.
Co nas czeka dalej… ?
Robi się zimo.
Marzec.
Bardziej obawa.
Wiatr.















Chaszcze, gałęzie, emocje.
Zdjęcia. Chyba dwie godziny.
Jesteśmy coraz bliżej.


Co tu pisać. Biebrza wie, jak spełniać marzenia…
Ale czy my wiemy jak marzyć?



























Długo zastanawialiśmy się, czy pokazać te zdjęcia.
Kto nam uwierzy, że to nie reklama photoshopa...


















Nie. Photoshop się chowa.

Kto wie, jakie emocje były w nas tego dnia... i czy spełnianie marzeń jest dobrym pomysłem. Bo o czym teraz będziemy marzyć? Może lepiej było pozostać nieświadomym, na łatwej asfaltowej drodze? Co z tego, że dziurawej!
Wielu tak robi.
Nie wiedzą co tracą.
Nie pragną więcej, niż mogą mieć.
Nie mogą mieć więcej, niż widzą z autostrady.
Tyle chcą, ile już mają.
I też są szczęśliwi.

Jutro niedziela - wodujemy nasza tratwę.
Co nam jutro da?

Seba boi się zadzwonić do żony… mówi:
Jak jej powiem, że zrobiłem łosia, każe mi wracać… ;)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz