Obiecywałem już sobie setki razy, że zacznę pisać relację.... tak... brakuje mi dyscypliny.....
Ale o czym tu pisać?
Jak pokazać to, co zobaczyliśmy. To będzie najbardziej subiektywna relacja. Widzieliśmy tak mały kawałek, tak zupełnie innego świata, że nie wiem od czego zacząć.
Ale wiem jedno.... za dużo słów, to niezbyt dobrze....
Zacznę może troszkę od środka, ale jak tu nie przedstawić kolegów. Po lewej Bronek, po prawej - Rafał :)
Nie pamiętam, czy sie obrazili, czy zauroczyła ich miękkość lini asfaltu.... :)
Po prostu lubie to zdjęcie.
Odnośnie dróg, to fotografowaliśmy je często. Nie wiem, co mają w sobie rozjechane walcami asfaltowe wstęgi, ale bez nich nie potrafię sobie wyobrazić naszej Ameryki.... :)
Poniżej kilka zdjęć zrobionych zaraz po wyjściu z samolotu. Albo nawet jeszcze zanim z niego wyszliśmy. Jeszcze na wielkim głodzie fotograficznym.
Przy pierwszej drodze, którą jechaliśmy...
Dane nam było poruszać się po różnych drogach.
I prawdę mówiąc, jedyna różnica między nimi to odległości, które da się pokonać w ciągu godziny.
Potwierdza się powiedzenie, że nie ważne po jakiej drodze jedziesz. Ważne z kim :)
Pamietam jak pierwsze zdjecia z tej wyprawy powstaly na drodze podczas jazdy do Doliny Smierci. Twoj obiektyw przylegal do bocznej szyby samochodu a migawke wyzwalales jak wariat :-). W tym czasie kiedy je robiles wlasnie zadzwonila Halina i na jej pytanie co u nas slychac odpowiedzialem jej ze swietnie sie bawimy a Jerzy juz jest w transie. To zdjecie, na ktorym pierwszy plan jest dynamicznie rozmyty jest tego absolutnym dowodem :-)
OdpowiedzUsuńMasz racje cytujac, ze nie wazna jest droga, wazniejsze jest z kim ja sie pokonuje. Czekam na dalsze odcinki.
Pozdrawiam
Rafal
Tak. A ja pamiętam, że obiecałem, że podpiszę, że wszyscy jesteśmy autorami tych zdjęć z samochodu :)
OdpowiedzUsuńTy prowadziłeś, Bronek siedział przywalony przez bagaże na tylnym siedzeniu... tylko ja moglem robić zdjęcia w czasie jazdy :)))