środa, 1 kwietnia 2009

Biebrza Trophy - dzień 5

Środa

Dzień rozpoczął się tradycyjną walką z sobą.
Każdy próbował znaleźć pretekst, by nie musieć wynurzać się na mróz, z ciepłego śpiwora.
Walkę wygraliśmy (czyżby?)
Wstaliśmy
Wszyscy – a nie wszyscy chcieli.
Bronek zadawał wiele pytań, na temat jakości jutrzenki i kolorów.

czyżby przeczuwał, że wschód okaże się raczej niewypałem?
Albo niewypasem?

Ruszyliśmy na zdjęcia.
I prawie nic nie zrobiliśmy. Piękny, niezdjęciowy poranek.


Staraliśmy się jak można. Stawaliśmy na głowie, nawet na szafie.

Nic to nie dało. Prawie całość dzisiejszej porannej pracy – do kosza :(

________________


Powojna Góra okazała się dla nas fajną przygodą, ale bardzo trudną do pożegnania.

Zanim jednak ją opuściliśmy, wydarzyło się coś niesamowitego!!!
Niespodziewane spotkanie.
Powojna Góra w czasie dwóch nocy i dni dostarczyła nam wiele wrażeń. W tym czasie mogliśmy przeżyć i zobaczyć całkiem spory kawałek nie tylko ptasiego raju.


Jednak jedną z najbardziej szokujących dla nas rzeczy, było spotkanie z przedstawicielem homo sapiens rodzaju wędkatus. To był nasz pierwszy, od kilku dni, kontakt z tym gatunkiem, na innym poziomie niż komórkowy :)

Nadszedł czas na pożegnanie z Powojną Górą.
Okazało się to jednak nie takie proste. Nie wiemy, czy zadziałały czary rzucone tu setki lat temu, czy co… … …

Oddalaliśmy się powoli.
Sprzeciwiał się temu wiatr, pomagał prąd… czary działały…
Przebywaliśmy kolejne kilometry rzeką. Od góry raz się oddalaliśmy, raz zbliżaliśmy. Gdy wydawało się, że rzeka nieodwracalnie nas od siebie oddali, ona zawracała. Po chwili byliśmy znów bardzo blisko. Wiele, wiele zakrętów dziś pokonaliśmy. Pogubiliśmy się w tej wędrówce, a kierunki się całkiem pomieszały.


Nie powiedzieliśmy, że po śniadaniu pogoda nam się zupełnie zepsuła. Brak światła. Brak ciepła. Brak nastroju.
Nie brak przeciwnego wiatru.

A! W tym miejscu pojawia się kolejna mądrość życiowa:

„Nic nie ma w życiu za darmo”

Pewnie nadejdzie czas, kiedy będziemy mogli to wyjaśnić. Poczekajcie do jutra. Niech pozostanie to na razie tajemnicą.

Jednak nie wszystkie mądrości mają zastosowanie w szafie.
Okazało się, że nasza szafa zawiera lokatorów.
Zupełnie gratis. Setki pająków!
Na przykład takich:

Oprócz pająków zainaugurowaliśmy sezon kleszczowy. Na razie kleszcza znaleźliśmy na laptoku, ale jutro musimy się dokładnie…

Powojna Góra dała nam jeszcze raz znać o sobie. Zgubiliśmy podczas spływu kajak… Nie muszę chyba tłumaczyć, że szafa nie popłynie wbrew rzece.
Ktoś musiał się cofnąć.
Kto?
Kapitan.
Dlaczego on?
Bo miał właściwe buty.
Brzeg był łaskawy, a kajak był po właściwej stronie rzeki.
Bronek dzielnie wypatrywał powrotu ekspedycji ratunkowej.

Spójrzcie, jakie piękne światło ;)
Takie było przez prawie cały dzień.


Jeszcze kilka zakrętów i dobijamy do miejsca noclegu.

Zdjęcie zrobione tarasu widokowego naszej dwudrzwiowej szafy.

Chwilę przed zachodem nadzieja wstąpiła w nasze serca.
Pojawiło się ŚWIATŁO!!!
To był moment.

Do zobaczenia jutro, bo gwiazdy pięknie świecą i trzeba będzie niedługo, niestety, wcześnie, cholernie wcześnie, po prostu wstać…

1 komentarz:

  1. Hmmmmm - kleszcze - na usta samo mi się ciśnie: a nie mówiłam? - zalatujące smrodkiem dydaktycznym.

    OdpowiedzUsuń