niedziela, 20 marca 2011

Anielskie skrzydła, USA cz.4

Były to niespokojne czasy.
Pod niebem wciąż toczyła się walka. 
Walczył cień ze światłem, czerwień z błękitem, dzień z nocą.


Wszystko co istniało, miało swoje przeciwieństwo. A istnienia te nie rozumiały, że mają rację bytu tylko dlatego, że nie są same. Równowaga musiała być zachowana. Zachowywały ją więc burzliwie, ciągle tocząc wojny.
Pomiędzy okresami walk istniała tylko cisza. W zasadzie, to wypełniała wszystko, co nie było bitwą.
I to też był element równowagi.
Cisza i burza, proporcje, podobieństwa i przeciwności


Niebo i ziemia...


Zdarzało się czasem, że część aniołów musiała chronić się pod ziemią.
Jednak Ziemia nie była istotom nieba zbyt przychylna i za ochronę zabierała im skrzydła, które potem zamieniała w kamienie...


Uwięzione w ten sposób anioły błąkały się po korytarzach podziemi, a ich oddech zastygał między skałami...



I nie pamięta już nikt, co się z nimi później działo. Znikały po prostu, mając nadzieję, że ktoś je odnajdzie.
A w jaskiniach był tylko pył.......

4 komentarze:

  1. Fajnie się czyta i ogląda. Wyprawa na Arrakis w poszukiwaniu melanżu. Kilka postów a ile wszechświat już zwiedziliśmy dzięki Tobie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Roztrzaskał mnie pozorny spokój tego ostatniego zdjęcia. Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, masz rację mówiąc o pozornym spokoju.
    Wszak formy te powstały dzięki żywiołom.
    I zapewne nie chcielibyśmy tam być w czasie ich powstawania....

    OdpowiedzUsuń
  4. I trudno powiedzieć, co piękniejsze, opowieść czy obrazy...

    OdpowiedzUsuń