sobota, 4 kwietnia 2009

Biebrza Trophy - dzień 7

Wyprawa na ŁOSIE

Biebrza to ptaki, bobry i łosie.
W ostatni cały dzień, musimy jeszcze raz spróbować. Nasza wędrówka wzdłuż Biebrzy rozpoczęła się od spotkania z łosiami chcemy, by się tak zakończyła.
Pamiętamy dobrze, co nam Biebrza dała na początku. Wspaniałe emocje, niewyobrażalną bliskość i oddech natury. Wtedy się tego nie spodziewaliśmy. Niespodziewane spotkanie z pierwszego dnia zaostrzyło nasz apetyt na więcej…

Dziś natura była nieśmiała.
Nie wiedziała czego chce.
Łosie pokazywały się z dala. Musieliśmy ich szukać, lecz cały czas, wydawało nam się, że słyszymy ich kroki wokół nas… A może to była tylko nasza wyobraźnia?


Biebrza to też trawy.
Sitowie.
Mróz.
Szadź.
Słońce.
To miejsce, gdzie przez chwilę wszystko to, może razem zaistnieć.
Być tu w tej chwili, gdy Słońce przegania mróz, a szadź zamienia się znów w rosę…
Gdzie słońce wyraża się co dzień na nowo.



Zachwyt nasz jest oczywisty.
Robimy sobie nawzajem zdjęcia, by uwierzyć, że byliśmy tu naprawdę :-)




Po południu znów wybraliśmy się na łosie.
Ale z nas łosie!
Trzy godziny bezskutecznych poszukiwań. Na oczy już nie widzimy. Drzewa plączą się ze sobą, wzrok szwankuje, wyobraźnia płata figle.
Natura znów uczy nas pokory ;)
Okazuje się, że na początku wyprawy mieliśmy dużo szczęścia. Nie wszyscy tyle mają. Niektórzy czekają i nie doczekują się tego, co nam przydarzyło się już na samym początku.
Nie zobaczyliśmy żadnego łosia (poza tymi, odbitymi w lusterkach samochodu).

Musimy zadowolić się tematami zastępczymi.
Pospolity bocian.


Biebrza jednak okazuje się łaskawa.
Daje nam ostatni zachód. Zachód niczym ognista rumba. Tańczy z nami. Świat zmienia barwy. Wszystko staje się jakieś lepsze, inne, ciekawsze…


Wieczór nadszedł.
Potem nadchodzi ciemność…

Wracamy…
Tym razem nie rozglądając się na boki.

Siedzimy. Wybieramy zdjęcia do relacji. przyszła nasza gospodyni z własnymi wypiekami…
Mniam…

Rozmowa z naszą gospodynią o Królu Biebrzy nasunęła nam kolejną złotą myśl. Zwerbalizował ją Seba:
„Jak masz miękkie serce, to musisz mieć twardą d…ę.”

Chyba nie tylko Króla ta myśl dotyczy…

_______________________


(EPILOG)


Złoto moje,

dziś ostatni dzień naszego romansu :(
Było nam z Tobą tak dobrze… jednak tak bywa, że czasami trzeba się rozstać.

Smutek, który czujemy w sercach jest szczery. Jednak uśmiechy, które widzisz na naszych twarzach, nie są tylko zasłoną.


Cieszymy się z wszystkiego, co udało nam się przeżyć. Cieszymy się także z bliskich powrotów do domów.


Nauczyłaś nas czuć samych siebie. Nauczyłaś jak przeżywać emocje. Jak traktować pragnienia i plany. Dzięki Tobie jesteśmy bogatsi. :)
Pokażemy Cię swoim rodzinom i pokażemy Twoje zdjęcia innym. Nie są tak dobre, jak na to zasługujesz, lecz zawierają część tego, co tak bardzo nas w Tobie pociąga. Może udzieli się to innym.

A co Ty masz z naszego romansu?
Kilka marnych zdjęć?... Kilka puszek posprzątanych z brzegów?
Gościłaś nas czule, pieściłaś mrozem, wiatrem i słońcem. Będziemy długo pamiętali nasze spotkanie. Będziemy tęsknić. Pragnąć powrotu.

Odjedziemy rano. Przeżyjemy razem jeszcze jedną noc, poranek…
Chcielibyśmy byś pokazała nam jeszcze ostatni raz, jak pięknie może być.
Znów obudzimy się o brzasku i znów stoczymy walkę z sobą o wstanie.
Pokaż, nam swoje piękno!
Pokaż czego mamy pragnąć i do czego dążyć…

Jutro będziemy już w domach.
Czy będziemy dzięki Tobie lepsi?
Postaramy się!!!
;)

Bronek, Seba i Jerzy

PS. Dziękujemy wszystkim naszym czytelnikom.
Wasza uwaga, sms-y i ciepłe słowa mobilizowały nas do pisania co noc tej relacji.
Dziękujemy!!!

Mamy nadzieję, że czas z nami spędzony, nie był dla Was czasem straconym, i że poczuliście również emocje, które przeżywaliśmy każdego dnia.

6 komentarzy:

  1. czy to na prawdę już koniec "biebrzatrophy"? jaka szkoda :(
    ... przez te siedem dni Waszej wyprawy - dzięki Wam i my (ja z Asią) mogłyśmy choć trochę sobie w tej szafie popływać, zachwycić się mroźnymi porankami czy bajecznymi kolorami zachodu... coż, że tylko wirtualnie, ale zawsze :)
    Ale skoro juz wracacie do domu, to czekamy teraz na więcej relacji i wiecej zdjęć!!! pozdrawiamy! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To z całą pewnością nie koniec Kasiu

    OdpowiedzUsuń
  3. super! :)
    to kiedy c.d.??? :)
    czekamy!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ciąg dalszy za rok... ;) Choć może wcześniej?
    Jest tez pewna szansa na wypad jesienny...
    Tylko trzeba się zmotywować...

    Jerzy - dorzucisz jeszcze zdjęcia z ostatniego dnia? Dużo tego nie będzie, ale zdaje się ze Seba zrobił jakiegoś wypasionego ptaszora, a i Ty jakiegoś wypasa popełniłeś w drodze powrotnej?

    OdpowiedzUsuń
  5. I ja tam byłem... i was na Carskiej w sobotę rano zobaczyłem :) My nie mieliśmy tyle szczęście i łosia nie widzieliśmy. Ale jest powód by wrócić. Pozdrawiam biebrzniętych zabiebrzonych.
    PS. A zachodzikami i wschodzikami to nas tak Biebrza obdarowała, że...

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzeba kochać, żeby nie nazywać tego poświęceniem. Zdjęcia mnie zauroczyły.

    OdpowiedzUsuń