środa, 9 listopada 2011

Mokra robota

Rafał właśnie opisał sytuację, która umknęła już mojej pamięci :)
Rafała blog
oczywiście przesadził troszkę z opisem...
Ale faktycznie, w Zabriskie Point jest coś, co pozwala robić zdjęcia, które długo potem pamiętamy.

Było tam wtedy z dziesięciu fotografów.
Pamiętam straszny wiatr od wschodu i coraz mocniej zacinający deszcz.
Wszyscy odwrócili się plecami, by chronić delikatne powłoki przeciwodblaskowe swych szkieł.
a słońce właśnie chciało zacząć wschodzić, pomyśłałem, że może być ciekawie, gdy swą czerwienią podświetli spadającą wodę....
Pamiętam też pierwsze dwa zdjęcia, na których nie było nić widać prócz koloru i kropel na obiektywie.
I walkę, by zdążyć cokolwiek zrobić nim znów mi zapada w obiektyw.
Po minucie wszystko ucichło. Gdy się odwróciłem spostrzegłem że wszyscy patrzą się na mnie ze zdziwieniem i wyciągają swoje suchutkie aparaty z plecaków. Z mojego ściekała woda....
ale zdjęcia mam tylko ja :))))))



Dzięki Rafale, że przypomniałeś mi o tych zdjęciach.Skończyłyby w szufladzie...
Może nawet wrócę do pisania relacji :)
Na razie jest to piąta część ze stanów.....

5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. zdjęcie jak zdjęcie.
    Prawdę mówiąc bardziej cieszą wspomnienia niż sam widok. Wyjazdy z kumplami mają to do siebie, że przywozi się z nich wiele więcej niż tylko foty :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Calkowicie sie z Toba zgadzam Jerzu :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. "zdjecie jak zdjecie"- oj tam oj tam :)

    OdpowiedzUsuń